ZESTAW
Nasz wybawca dociera do nas w połyskującym pudełku w niebieskawej kolorystyce. Całość jednak jest stonowana i nie daje po gałach jak większość opakować elektroniki konsumenckiej.
Nasz wybawca dociera do nas w połyskującym pudełku w niebieskawej kolorystyce. Całość jednak jest stonowana i nie daje po gałach jak większość opakować elektroniki konsumenckiej.
Po rozpakowaniu… po wyjęciu kolejnego kartonu i otworzeniu go wita nas zestaw starannie wsadzony w białą celulozową wytłoczkę, w którego skład wchodzą: router, zasilacz o parametrach 12V 2A, trzy anteny, biały patchcord kategorii 5E i trochę makulatury.
Nie ukrywam, jestem zdziwony decyzją producenta o zastosowaniu najzwyklejszej skrętki w białej gumie. Przy sprzęcie tej klasy oczekiwałbym płaskiego przewodu, którego nie musiałbym chować za szafką RTV.
Tak jak ponarzekałem na przewód, tak na jakość wykonania routera ponarzekam tylko troszeczkę. Całość prezentuje się niesamowicie. Dawno nie widziałem tak potężnego kombajnu sieciowego w tak eleganckiej obudowie. Górę urządzenia zdobi panel wykonany z tworzywa sztucznego podzielony na dwie sekcje. Pierwsza z nich znajdująca się bliżej anten i portów sieciowych posiada kraciasty wzór będący sporym walorem estetycznym i ujściem ciepłych mas powietrza. Natomiast druga połowa ma połyskujące czarne wykończenie, które niestety lubi zbierać kurz. Centralną część routera „zdobi” pasek, który jak zapewne się domyślacie też jest podzielony na dwie części. Górna zawiera diody sygnalizujące status sieci/portów usb i zasilania, dolna część jest wypukła i służy jako przycisk do wyłączania diód. Całość dopełnia minimalistyczne logo TP-Linka po lewej.
Producent pamiętając, że jest to urządzenie na które patrzymy z góry nie zajął się estetyką boku i spodów. Dolną część korpusu od góry oddziela srebrny pasek przebiegający przez ¾ urządzenia.
Dawno nie widziałem konsumenckiego routera z taką ilością złącz. Na samym tyle znajdziemy:
Po jednej ze stron urządzenia znajdziemy jeszcze:
Na ilość portów w „Łuczniku” nie można narzekać, chyba że jesteś małą firmą i 4 komputery po kablu to trochę mało. Niby tak niby nie, od czego są przełączniki
Ktoś zada pytanie „Na co komu dwa porty USB w routerze?” odpowiem na nie później.
Konfiguracja początkowa jest banalna (serio). Nie widzę potrzeby opisywania tego etapu. Do dyspozycji mamy dwie drogi. Pierwszą z nich jest staromodne skonfigurowanie urządzenia przez komputer ale kto by się w to bawił. Druga i znacznie ciekawsza opcja to aplikacja Tether firmy TP-Link o której będzie więcej w dalszej części tych wypocin.
Jeżeli po skonfigurowaniu routera nie masz zamiaru wchodzić na stronę routera, to… nie jest to urządzenie dla Ciebie. Ten router jest najbardziej zaawansowanym konsumenckim urządzeniem jakie w życiu widziałem. Oczywiście zaraz się ktoś znajdzie i powie „Eee ja to mam OpenWRT i jest więcej opcji”. Zgodzę się z tym, tylko że OpenWRT to oprogramowanie dla entuzjastów, które nijak ma się z przejrzystością i łatwością konfiguracji. Po chwili wyskoczy kolejny i powie „Ja to na swoim Ciaomciamciongu za stówkie to to samo zrobię”. Wasze urządzenia może i mają tryb noob i pro, jednak wasze tryby pro nijak mają się z tym co oferuje TP-Link.
Teraz pewnie zapytacie „A co on takiego oferuje? Ja przecież chce mieć dobre wifi i szybki internet.” Odpowiadając na to pytanie, on ma wszystko. Lista jest tak rozległa, że postanowiłem wypunktować najważniejsze z funkcji.
Uff, to tyle (a właściwie większość). Ogarnięcie wszystkich funkcji zajęło mi dobre dwa tygodnie wieczorów spędzanych w panelu konfiguracyjnym Archera. Wciąż jestem pełen podziwu dla programistów TP-Linka za to jak wygląda oprogramowanie i jak jest rozbudowane oraz stabilne. Wielki plus za to!
Co można powiedzieć o sieci bezprzewodowej w takim urządzeniu? Definitywnie nic negatywnego! Do dyspozycji mamy dwa pasma, 2,4 i 5GHz wspomagane przez MU-MiMo oraz NitroQAM. Czym są te wspomagacze? Są one dopalaczami dla naszej sieci bezprzewodowej. Nie mam zamiaru opisywać ich zasad działania z technicznego punktu widzenia. Osoby obeznane w temacie bądź geeki znajdą informacje na ich temat, ja podejdę od tej prostej strony. Przedstawię wam uproszczone zasady działania tych technologii i korzyści jakie dzięki nim zyskacie.
Powyżej znajduje się przykład modulacji 16QAM. Co to oznacza? Oznacza to, że dzięki modulacji amplitudy i fazy sygnału możemy osiągnąć różne wartości które zdefiniujemy (ciąg 0 i 1 nad kropkami na zdjęciu). Przekłada się to na większą przepustowość naszego łącza WiFi.
Więc czym jest NitroQAM? Właściwie tym samym co 16QAM ale z jedną różnicą. Zamiast 16 punktów, które możemy przetłumaczyć na ciąg danych mamy ich 1024. ILE? Ano 1024. Dzięki możliwości przedstawienia danych za pomocą impulsu o x fazie i y amplitudzie w 1024 konfiguracjach możemy zapisać 10 bitów w jednym impulsie. Dobra dobra dobra ale na co to się przekłada? Gdzie cyferki? Proszę bardzo oto one:
Sporo prawda?
Prędkość prędkością, co z zasięgiem? Zasięg jest to trzeba stwierdzić. Na powierzchni około 60m^2 spisuje się porządnie. Oczywiście pasmo 5GHz jest bardziej tłumione przez farbę, tynk, pustaki, lisy, kuny, jesiotry, beton i cegły. Przy usytuowaniu routera w jednym z narożników mieszkania reszta domowników dalej cieszy się zadowalającą prędkością internetu dostarczanego przez Vectre (130mbps) i nie zauważyła żadnych problemów z siecią. Dodatkowo mając ustawione na obu pasmach kanały na automatyczne nie zauważyłem żadnych problemów z odbiorem sieci.
Oczywiście byłem zobowiązany zweryfikować stabilność łącza bezprzewodowego i żadnych anomalii nie zauważyłem. Gra na telefonie poprzez Steam Link przebiegała bez jakichkolwiek problemów.
O dostępnych żeńskich złączach pisałem już wcześniej, jednak teraz nadeszła pora na opisanie ich możliwości. Tak jak wcześniej wspomniałem, USB 2.0 i 3.0 oraz 5 portów RJ-45 przepuszczające przez siebie maksymalnie 1000mbps. Jednak jeżeli gigabit na porcie to za mało zawsze możemy skorzystać z agregacji portów jaką oferuje nam urządzenie. W praktyce możemy wpiąć do urządzenia końcowego, takiego jak NAS, serwer a nawet komputer dwa przewody ethernetowe i cieszyć się większą przepustowością dla urządzenia. Nie powiem, przydatne dla firm które korzystają z serwera lub wspólnej przestrzeni dyskowej w sieci.
Porty USB do inna bajka, dla testów zająłem oba porty. jeden okupowany był przez drukarkę a drugi przez dysk przenośny obsługujący USB w standardzie 3.0. Z poziomu routera. O ile z dyskiem nie miałem żadnych problemów, to konfiguracja drukarki już nie była taka jak bym tego oczekiwał.
Router automatycznie wykrył moją drukarkę, więc Plug&Play jest. Jednak żeby cokolwiek wydrukować na systemie Windows musimy doinstalować sieciowy sterownik od TP-Linka, który pozwala wykryć w sieci i nawiązać łączność z drukarką. Po tej operacji, drukarkę widziały wszystkie komputery w sieci a druk nie sprawiał żadnych problemów. Schody zaczęły się w momencie próby wydrukowania czegoś z mojego Xiaomi Mi Mix 2S. Żadna aplikacja nie widziała jej w sieci. Mówi się trudno, nie będę tutaj obwiniał producenta, ponieważ mój leciwy Brother DCP-195C mógł nie chcieć nawiązać nowych znajomości z Androidem jak i iOS.
Czym byłyby dzisiejsze urządzenia bez aplikacji do zarządzania nimi? Chwała producentowi za stworzenie jednejaplikacji by rządzić nimi wszystkimi. Z poziomu aplikacji możemy skonfigurować wspierane routery, repeatery, kamery i wiele innych. W niedalekiej przeszłości miałem przyjemność postawienia sieci dla gości pewnej noclegowni (ze względów biznesowych nie mogę umieścić nazwy). W ciągu 30 minut, skonfigurowałem za pomocą aplikacji router, dwa reapeatery i kamerę IP na klatce schodowej oraz aplikacje dla właścicielki by mogła mieć podgląd na całą sieć z każdego miejsca na świecie. Zapytacie jakim cudem z każdego skoro nie jest w sieci lokalnej? Ano na to pozwala nam konto TP-Link ID, po sparowaniu go z routerem nasze dane do logowania zostają zamienione na te, które są danymi do naszego konta.
Musimy być jednak świadomi, z poziomu aplikacji nie skonfigurujemy wszystkiego. Nie twierdzę, że tych funkcji brakuje a w zasadzie lepiej,że ich tam nie ma. Powód jest prosty. Tether jest stworzony z myślą o prostych użytkownikach. Przy ilości dostępnych ustawień typowy użytkownik ma prawo się przestraszyć.
Cały pakiet, bo według mnie powinien tak się nazywać zawiera Kontrole Rodzicielską QoS (priorytetyzacje ruchu) oraz Antywirusa. Czy to dużo? Według mnie tak, zwłaszcza patrząc na to ile możemy na tym zyskać i zaoszczędzić.
Zacznijmy więc od Kontroli Rodzicielskiej. Na stronie konfiguracyjnej lub w aplikacji tworzymy profile, nazywamy je, określamy wiek osoby… i co dalej? Ograniczamy jej dostęp do stron, których nie powinna widzieć. Proste prawda?
QoS jest jeszcze prostszy, w trybie podstawowym możemy określić priorytety dla ruchu w sieci. Przykładem będzie Jaś, który gra online i reszta tej wielodzietnej rodziny, która korzysta z sieci. Co robi Jaś? Ustawia priorytet na Gry, dzięki czemu ruch sieciowy dla gier będzie miał nadany wyższy priorytet od innych usług. Jaś dzięki temu będzie cieszył się grą z mniejszymi opóźnieniami.
Antywirus włączony jest domyślnie. jego algorytmy i baza oparte są o rozwiązania firmy Trend Micro. Co potrafi antywirus? Potrafi zablokować szkodliwe treści, ochronić system przed wirusami komunikującymi się z ich autorem przez sieć oraz zapewnia kwarantanne zainfekowanym urządzeniom odcinając je od sieci. Ransomware? Nie słyszałem.
Co mogę powiedzieć po miesiącu z routerem? Jestem w nim zakochany jednak nie jest to sprzęt dla każdego. Dla większości z was świetnym wyborem będzie TP-Link C1200 lub jego wariacja posiadająca port RJ11 dla osób z starym telefonicznym łączem, VR400.
Dla kogo więc jest to urządzenie skierowane? Sądząc po stronie producenta, „łucznik” jest do domów. Ja rozszerszyłbym tą listę o małe firmyoraz sklepy/lokale gdzie stabilność oraz bezpieczeństwo jest kluczowe. Co prawda dla firmy 4 porty LAN to mało, jednak od czego mamy gigabitowe przełączniki (TL-SG1016D).
Wracając do meritum. Czy jest coś w czym ten sprzęt mnie zawiódł? Trochę na siłę można znaleźć jedną tego urządzenia, która w mojej opinii nie powinna mieć miejsca. Jest to połyskliwa obudowa, która przyciąga kurz jak magnes.
A do czego mam ochotę się przyczepić? Do drukarki. Jej konfiguracja jest prosta, jednak nie każdy chciałby się tym bawić. Tutaj ciekawsza byłaby opcja gdzie router rozpozna w panelu nasz system i automatycznie pokaże przycisk „Zainstaluj sterownik” zamiast krótkiej instrukcji, która i tak dla sporej widowni będzie banałem. Dodatkowo moja drukarka ma tendencje do przechodzenia w stan uśpienia, router mógłby mieć opcje wybudzania w określonych interwałach czasu żeby drukarka cały czas była dostępna.
A co mogę pochwalić? Cała resztę.
Dawno nie miałem takiego urządzenia w rękach. Jest to sprzęt kompletny, gotowy dla użytkownika końcowego. Naszpikowany funkcjami i usługami dla najbardziej wymagających użytkowników. Czy go polecam? Definitywnie tak, jest bardzo udana konstrukcja, która przez miesiąc testów zawiodła mnie tylko raz ale o tym napisałem kawałek wyżej.
Jeszcze raz ogromne podziękowania dla TP-Link Polska za udostępnienie sprzętu o takiej wartości na testy, czekam na kolejne Może kamera IP?
Parę słów od autora
Recenzja została przezemnie napisana dla innego portalu już jakiś czas temu. Z racji, że tamten projekt jest martwy wrzuciłem recenzję tutaj.
Wyłączna dystrybucja od Tomasz Toczek dla 4GEEK.CO | Copyright © lepo.co 2019
Ta strona nie działa bez JavaScript.
I don't know how to help you with that, maybe try to figure out how to turn it on